Bez kategorii

Co u nas w marcu?

Marzec w koi początek wiosny

W tym miesiącu czułam się trochę jak dziecko, którego każdego ranka czy już spadł śnieg

Ja, dorosła kobieta, od początku marca codziennie wstaję i sprawdzam, czy już wiosna. 

Tak, tak nawet mieszkając w Hiszpanii czeka się na wiosnę. Szczególnie, że marzec był na południu nieprzerwanym pasmem deszczu. 50 deszczowych dni to naprawdę wyczyn. To oczywiście dobrze, bo zbiorniki na wodę są pełne, ziemia wilgotna i może nawet unikniemy letnich pożarów, które w ostatnich czasach zdarzają się coraz częściej. 

Ale ta sama pogoda, sprawiała właśnie że codziennie rano biegłam do okna, sprawdzić czy to już moment, w którym będę mogła wreszcie przerzucić się z zimowego kremu z ceramidami na wiosenny krem nawilżająco- wygładzający: lekki, ale jednak treściwy - no wymarzony, żeby smarować nim wiosenną buzię.

... tak bardzo chciałam, żeby nadeszła wiosna ...  

Kolejnym powodem, dla którego tak bardzo chciałam, żeby nadeszła wiosna to fakt, że na początku marca do naszej rodziny dołączył bardzo wiosenny kosmetyk: serum antyoksydacyjne. Z kwasem ferulowym, witaminą C i E. A do tego pachnie jak kwitnący bez i słońce! Działa, tak jak powinno serum na słoneczny czas, czyli chroni przed fotostarzeniem, rozjaśnia przebarwienia i wygładza zmarszczki. I chociaż jest to serum zdecydowanie całoroczne, to aż się prosi żeby przykryć to serum równie lekkim kremem. Najlepiej właśnie takim nawilżająco - wygładzającym. Ale na to poczekamy najwyraźniej do kwietnia. 

Z drugiej strony może czas takiej przejściowej pogody, to dobry moment o zadbanie o swoją barierę hydrolipidową i zużycie do końca kremu z ceramidami. I ja to właśnie zrobiłam! Postawiłam na wieczorne dokładne, ale bardzo delikatne oczyszczanie, bez enzymów, bez kwasów - chodziło tylko o delikatne zmywanie makijażu i zanieczyszczeń, bez złuszczania. Na noc nakładałam bogate, odżywcze Serum dwufazowe i krem z ceramidami oraz krem pod oczy.


Rano zrezygnowałam z mycia twarzy, zamiast tego spryskiwałam ją mgiełką różaną, potem silnie nawilżający booster peptydowy i znowu krem z ceramidami. Ten krem poza ceramidami posiada jeszcze prebiotyki odżywiające mikrobiom żyjący na naszym naskórku (dlatego też, mam go zawsze w podróży - zatrzymuje wilgoć w skórze, odżywia mikrobiom i jest tarczą dla bariery hydrolipidowej). A na to krem spf - ten nasz ma według mnie idealną konsystencję i skład dla skóry suchej. Przy nim moja skóra nawet po kilku godzinach nie jest ściągnięta ani wysuszona. 

Bariera hydrolipidowa to nie tylko to, co nakładamy na skórę, ale też to co jemy i jak nawilżamy skórę od środka. Dlatego zadbałam, aby w mojej diecie nie zabrakło 2 litrów wody, dobrej oliwy z oliwek, orzechów i awokado.
A więcej o barierze hydrolipidowej przeczytasz tutaj >>KLIK<< 

Awokado! 

A propos awokado to chciałam podzielić się z Wami przepisem, który daje mi codziennie rano solidny zastrzyk energii. Ale ostrzegam! Każdy, kto raz spróbował tego śniadania, później chce jeść je tylko to! Tak więc robicie to na własne ryzyko!

Co będzie wam potrzebne?

  • Awokado miękkie 1/3 lub 1/2 na 1 porcje
  • Jajko
  • 50g Ser Feta na 1 porcję 

Dobrze mieć do tego:

  • Kolendrę
  • Papryczkę ostrą
  • Tortilla kukurydziana (w wersji rodzimej: kromka chleba
energetyczne śniadanie

Awokado rozgniatamy na gładką masę, siekamy kolendrę i papryczkę. 
Rozgrzewamy patelnię i podgrzewamy na niej placek toritilla lub kromkę chleba. 
Ciepły placuszek ląduje na talerzu i smarujemy do rozgniecionym awokado i posypujemy kolendrą. 

A na gorącej, suchej patelni kruszymy fetę dookoła, a w środek wbijamy jajko i jeśli lubisz możesz dodać papryczki. 

Patelnię przykrywamy przykrywką (ale nie szczelnie, tylko tyle żeby ochronić się przed pryskaniem, bo feta potrafi pryskać!). 
Kiedy jajko będzie gotowe, za pomocą silikonowej szpatułki podważamy fetę i przekładamy jajko na tortille/ kanapkę. 

Gotowe! Brzmi prostu, a jest prze prze pyszne!

Czas na ruch!

Od początku lutego staram się regularnie ruszać, a po drugi już miesiącu ruchu widzę, że z tygodnia na tydzień coraz mniej mi się nie chce, a wręcz czekam na treningi! Tylko zmieniłam do nich podejście: nie myślę, że trening to czas w którym się męczę (czytaj „najtrudniejsza godzina w ciągu dnia”) tylko wręcz przeciwnie: trening: to godzina, w której odpoczywa moja głowa, nie myślę, nie zastanawiam się, nie rozważam, nie odbieram telefonów. Pełen reset i odpoczynek dla głowy. A ciało ćwiczy. Pewnie każdy, kto ćwiczy mnie zrozumie.

 

Na treningi zawsze zabieram ze sobą nasz spray do  mat do jogi i sprzętu do ćwiczeń. To produkt, który chciałam zrobić przede wszystkim dla siebie, bo bardzo nie lubię dotykać buzią, czy w ogóle skórą do brudnych powierzchni, albo takich przemytych środkiem z alkoholem. 

czas na ruch

Niespodziewanie okazało się, że mój spray jest bardziej popularny niż myślałam...

Ponieważ przyleciałam w marcu na tydzień do Warszawy do pracy to wolne wieczory wykorzystałam na spotkania z dawno nie widzianymi koleżankami. Jakież było moje zaskoczenie, większość z nich ma ten spray w domu i nie, nie dostała go ode mnie w prezencie! A kolejnym zaskoczeniem było dla mnie, że najczęściej korzystają z niego do dezynfekcji komputera, telefonu, pilotów i kierownicy niż do czyszczenia mat do jogi. Chociaż z zaufanych źródeł (Julia i Zuzia) słyszałam, że świetnie nadaje się też do czyszczenia łóżek do masażu. 

 Co do planów na najbliższy czas

... to właśnie ruszamy ze Stylowymi zakupami z Twój styl i Pani! - koniecznie zajrzyjcie do naszego sklepu! Tegoroczne hasło akcji jest nam szczególnie bliskie- Siła jest kobietą 🙂

A poza tym, udało nam się prawie w 100 procentach dopiąć ofertę na dzień mamy.

O wszystkim będziemy informowały jak tylko pierwsze rzeczy pojawią się na stronie. Stay tuned, a w wolnej chwili nie zapomnij zapisać się do naszego newslettera

Tymczasem ściskam Was mocno, M.

Related Posts

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *